Zarówno globalne trendy, jak i świadomość lokalnego kontekstu będą niezbędnymi czynnikami powrotu polskich miast do pełni życia po pandemii koronawirusa. O czym pamiętać zatem powinni lokalni decydenci?
Kwestia zrównoważonego rozwoju lokalnego od lat zaczyna być coraz goręcej dyskutowana w przestrzeni publicznej. Pojawienie się ruchów miejskich, alarmów smogowych, szeroko zakrojonych ambicji klimatycznych w miastach takich jak Warszawa czy Kraków, inwestycje w rekultywację terenów poprzemysłowych (np. na Śląsku) czy poprawę jakości wykorzystywanego przez transport publiczny taboru – to wszystko przykłady, które wskazują na rosnące zrozumienie dla tej idei.
Oczywiście nie oznacza to, że obraz miejskiego życia da się odmalować wyłącznie w różowych barwach.
Wyzwaniem pozostaje chociażby polityka odpadowa i związane z nią koszty, budzące niemało emocji wśród mieszkańców. Trwa rozlewanie się miast, tworzące presję na otaczającą je przyrodę i będące kolejnym wyzwaniem dla budżetów miejscowości, których mieszkańcy przenoszą się na przedmieścia. Na każdy przykład samorządu, rozumiejącego znaczenie zielonej i błękitnej infrastruktury podać można kontrprzykład „rewitalizacji” tego czy innego rynku, który zmienił się w betonową pustynię.
Wspomnieć o tym należy po to by przypomnieć, że budowa przyjaznych dla ludzi i środowiska miast jest przede wszystkim wyborem – wyborem odpowiadającym na wyzwania teraźniejszości i przyszłości, ale w żadnym wypadku czymś dziejącym się automatycznie. Jego podjęcie wymaga społecznej presji, przewidujących włodarzy oraz szerokiej współpracy, np. ze środowiskami naukowymi czy biznesem. Podejrzenie nawet najlepszego pomysłu z kraju czy ze świata nie pomoże, jeśli nie będzie on dostosowany do lokalnego kontekstu.
Krajobraz po pandemii
O czym zatem pamiętać, kiedy myślimy o zmieniającym się krajobrazie globalnych i polskich miast? Na ten temat miałem przyjemność mówić w minionych tygodniach na wykładach i dyskusjach na temat wizji zielonego, inteligentnego miasta przyszłości, zorganizowanych przez Stowarzyszenie Pro-Silesia, Uniwersytet Otwarty Uniwersytetu Warszawskiego, Miasto Jest Nasze oraz UrbanLab Gdynia. Oto krótkie podsumowanie poruszanych w ich trakcie wątków.
Niewątpliwie nie da się zapomnieć o pandemii koronawirusa, która poważnie utrudniła realizację Celów Zrównoważonego Rozwoju i odsłoniła słabości miejskiego status quo. Unaoczniła, jakie ryzyka wiążą się z wydłużaniem łańcuchów produkcji kosztem rozwijania lokalnych gospodarek. Pokazała, jak niestabilne potrafią być modele rozwojowe miast, opierające się np. na masowej turystyce. Pozwoliła zobaczyć, jak istotny dla naszego dobrostanu może być bliski dostęp do otwartych przestrzeni zielonych czy do komfortowego poruszania się pieszo lub rowerem.
Powyższe przykłady można mnożyć, stoją za nimi również statystyki. Zamknięcie gospodarki i wsparcie, udzielane przez samorządy podmiotom gospodarczym, oznacza nadwątlenie budżetów samorządowych. Co jakiś czas słyszymy doniesienia o przekładaniu planów inwestycyjnych, sporym wyzwaniem pozostaje również odbudowa zaufania do transportu publicznego – a co za tym idzie również jego przychodów.
Nakładają się one na już istniejące wyzwania, takie jak finansowanie walki z zanieczyszczaniem powietrza, trapiącym ponad 10 milionów mieszkających w Polsce osób wykluczeniem transportowym, zmuszającym do korzystania z indywidualnego transportu samochodowego, a także utratą funkcji społeczno-gospodarczych, dotykającym przeszło 120 z ponad 250 średnich miast w naszym kraju.
Droga naprzód
Największą nadzieję, związaną z zieloną odbudową miast czerpać można z faktu, iż w trakcie długich, pandemicznych miesięcy kwestie środowiskowe nie zniknęły z debaty publicznej. Na samym jej początku można było obawiać się, że usłyszymy nawoływania do stymulowania gospodarki bez oglądania się na środowisko, a lekcje z poprzedniego kryzysu ekonomicznego z roku 2007, który również miał zwiastować „zielony zwrot”, nie zostaną odrobione.
Tak jednak – częściowo na poziomie retoryki, częściowo również na poziomie dedykowanych środków finansowych – się nie stało. Unia Europejska nie zrezygnowała z prezentowania kolejnych elementów Europejskiego Zielonego Ładu, z których część, tak jak fala renowacji budynków, zwiększająca ich efektywność energetyczną, ma bardzo silne powiązanie z polityką na szczeblu lokalnym.
Nie zabrakło kolejnych deklaracji państw, firm czy samorządów, chcących w kolejnych dekadach osiągnąć zgodny z konsensusem naukowym cel neutralności klimatycznej. Instytucje – od agend ONZ aż po rozliczne think-tanki — wzywają do zmian pod hasłem „build back better”, a więc skupienia się na działaniach na rzecz klimatu i ekosystemów zamiast na próbie powrotu do dawnych praktyk i priorytetów.
Panorama zmian
Zmiany, o które apelują, dzieją się na naszych oczach.
Panele klimatyczne, złożone z losowo wybranych osób, których skład odzwierciedla strukturę demograficzną społeczeństwa, wskazują na kierunki polityki krajowej i miejskiej we Francji i w Wielkiej Brytanii, na polskim gruncie zaś m.in. w Warszawie, Krakowie czy Poznaniu. Miasta krajów Beneluksu opracowują lokalne strategie bezpieczeństwa żywnościowego, uwzględniające zarówno rozwój rolnictwa miejskiego, jak i pogłębienie więzi z lokalnymi producentami.
Nad lepszym wdrażaniem zasad gospodarki o obiegu zamkniętym poprzez zbadanie przepływów materiałowych i zlokalizowanie obszarów interwencji – od walki z marnotrawstwem żywności po rozwijanie sieci kawiarenek naprawczych – pracuje dziś czeska Praga. Amsterdam idzie jeszcze dalej i wdrażać chce koncepcję „ekonomii obwarzanka”, które zaspokaja podstawowe potrzeby społeczne w ramach granic ekosystemowych.
Związanych z tak zarysowaną transformacją wyzwań nie brakuje. Dla miast i regionów, które czerpały swój dobrobyt z paliw kopalnych, niezbędne jest znalezienie nowych silników rozwoju oraz ich sprawiedliwa transformacja. Walka ze smogiem musi poprawiać naszą jakość życia i stan środowiska, ale też odpowiadać na wyzwanie, jakim jest ubóstwo energetyczne.
Inspirowanie się paryską ideą miasta 15-minutowego, w którym wszystkie najważniejsze potrzeby życiowe jesteśmy w stanie zrealizować w promieniu 15 minut spaceru czy przejażdżki rowerem, wymagać z kolei będzie nowego podejścia do rozlewających się miast, biurowych monokultur czy pojawiających się w szczerym polu osiedli.
Zielono i sprawiedliwie
Opracowania, takie jak „C40 Mayors Agenda for a Green and Just Recovery” czy „Decalogue for the post COVID-19 Era” uznanych sieci miejskich – C40 Cities oraz UCLG – nie pozostawiają wątpliwości. Czas skończyć z „biznesem takim jak zwykle”.
Zieloną odbudowę należy oprzeć na bazie konsensusu naukowego w zakresie walki z kryzysem klimatycznym. Konieczne będzie dowartościowanie usług publicznych oraz wzmacnianie odporności miast i społeczności na wyzwania gospodarcze, społeczne i środowiskowe. Samorządy muszą na nowo spojrzeć na swoje priorytety rozwojowe i pomyśleć, w jaki sposób mogą odpowiadać np. na zjawisko wykluczenia cyfrowego, wspierać innowacyjne inicjatywy społeczne i gospodarcze czy skracanie łańcuchów dostaw.
Od odpowiedzi na te wyzwania zależy to, czy w kolejnych latach i dekadach jakość życia w miastach – w tym tych polskich – będzie rosnąć, czy też wciąż zmuszeni będziemy radzić sobie z zabetonowanymi, zakorkowanymi, zanieczyszczonymi przestrzeniami, szkodzącymi naszemu zdrowiu i planecie. W całym tym procesie niezbędne będzie stymulowanie otwartego dialogu oraz możliwość kontroli i merytorycznej krytyki kursu ze strony inicjatyw aktywistycznych czy społeczności lokalnych. Opisywana tu transformacja nie uda się, gdy będzie wdrażana wyłącznie odgórnie.
Wyścig o lepsze jutro trwa.